Rozmowy w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej prawie dobiegły już końca. "Idziemy na szampana oblać sukces – tak wiele miesięcy negocjacji z Amerykanami podsumował Radosław Sikorski" (tvn24). Oby ministrowi Sikorskiemu i samej Platformie od tego szampana na dłużej nie zakręciło się w głowie, bowiem teraz przed rządem Donalda Tuska stoi o wiele trudniejsze zadanie aniżeli samo wynegocjowanie i podpisanie umowy o tarczę. Dzisiaj ze strony Platformy słychać jedynie, że dzięki tarczy zwiększyło się nasze bezpieczeństwo, jednakże jak to zwykle bywa rzeczywistość nie ma tak pięknych kolorów. Zacieśnienie współpracy z Amerykanami oznacza, że tym samym automatycznie awansowaliśmy o kilka ładnych miejsc na terrorystycznej liście celów Al-Kaidy.
Tarcza z jednej strony zwiększa nasze bezpieczeństwo, natomiast z drugiej strony naraża nas na szereg niebezpieczeństw. Ćwiczenia rozmaitych służb przeprowadzane są okazjonalnie i polskie służby wydają się być w ogóle nieprzygotowane na zagrożenia terrorystyczne. Jedynie próbuje się udawać, że wszystko jest w należytym porządku, ale to nic innego jak robienie dobrej miny do złej gry. Można by tutaj przypomnieć jeszcze nie tak dawny wyczyn dziennikarzy, którym bez najmniejszych problemów udało się wtargnąć na płytę warszawskiego lotniska i pozostawić tam paczkę oraz przylepić naklejkę na jednym z silników samolotu pasażerskiego (sic!). Skoro nieuprawnione osoby z taką łatwością mogły poruszać się po płycie Okęcia to już nawet nie chcę myśleć jak wygląda sytuacja w innych miejscach, które potencjalnie mogą stać się celem ataku, i których jest całkiem sporo (exemplum: metro, imprezy masowe, dworce kolejowe). O szkoleniach kogokolwiek odnośnie zagrożeń ze strony terroryzmu generalnie nic nie słychać.
Temat naszego bezpieczeństwa w związku z zagrożeniem atakami terrorystycznymi jest przez polityków systematycznie pomijany, co wprowadza Polaków w zdradliwy stan uśpienia. Szczęśliwie do tej pory nie wydarzyło się żadne nieszczęście, jednak zagrożenie ciągle nad nami wisi i od dziś jest znacznie większe. Rząd Donalda Tuska powinien teraz podjąć szereg stosownych działań, które miałyby na celu poprawę naszego bezpieczeństwa. Nie daj Boże, ale gdyby coś się stało to będzie chociaż wiadomo, że zrobiono wszystko co było można, aby nieszczęściu zapobiec. Na własnych błędach lepiej jest się nie uczyć i tym bardziej jeśli chodzi o ataki terrorystyczne, bowiem tutaj mowa jest o życiu wielu osób.
W Ameryce społeczeństwo wydaje się być dobrze doinformowane oraz w pełni świadome niebezpieczeństwa jakie stwarza terroryzm. Dowodzi tego chociażby ostatni przypadek z początku lipca, kiedy to "pewien złodziej włamał się w Nowym Jorku do furgonetki. Gdy jednak zobaczył, że samochód jest wypełniony po brzegi bronią i bombami, od razu pomyślał, że to pojazd terrorystów i... wezwał policję. Okazało się jednak, że mężczyzna napadł nie na samochód Al-Kaidy, a okradł auto chińskiego gangstera" (Dziennik.pl). Ameryka jest wzorowo przygotowana i pewnie wydano na to sporo pieniędzy, a jak jest z Polską? Także w cenę tej tarczy należy wliczyć również przeciwdziałanie wszystkim zagrożeniom, które w związku z obecnością tarczy zdecydowanie wzrosną, jeśli rzecz jasna rząd to zauważy i zacznie dmuchać na zimne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz